Grzegorz Kołodko i Walentyna Tierieszkowa

Grzegorz Kołodko - Znikający Punkt?

(autor: Bronisław Maj)


Minął już tydzień, a dramatyczne wydarzenia opolskie z 23 lutego pozostają nadal nie wyjaśnione, nadal spowija je nieprzenikniona mgłą tajemnicy. Mnożą się domysły i trywialne plotki, szalone hipotezy i fantastyczne teorie: "francuski łącznik"?, "złoty szlak"?, "bullit"?. Przyjrzyjmy się nagim faktom: 23 lutego 1995 roku wicepremier Grzegorz Kołodko udał się z wizyta oficjalna do Opola. Na rogatkach miasta czekała na niego - zacytujmy Gazetę" - "eskorta policyjna w kosztownych pojazdach". Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Mówi Grzegorz Kolodko: "Otoczyły mnie cztery motocykle znakomitej marki Honda, trzy volkswageny passaty... Policjanci byli świetnie ubrani... Mój kierowca zgubił ich na pierwszym zakręcie". Już po szczęśliwym powrocie do Warszawy Grzegorz Kolodko wyjaśnił, ze "uciekł, bo była to - jego zdaniem - prowokacja".

Obrażona policja replikuje, ze Grzegorz Kolodko "winien znać zasady eskortowania dostojników państwowych", otrzymał bowiem jedynie "przepisowa ochrone" czy - jak to precyzyjniej ujął sam minister Milczanowski - "zabezpieczający pilotaż". Jak widać - obie strony starannie ukrywają prawdę o przyczynach wypadków opolskich, niczego - poza powierzchownymi oczywistościami -nie wyjaśniają.

Dlaczego Grzegorz Kolodko uciekał? Co go przeraziło? Zwróćmy uwagę na jego enigmatyczne stwierdzenie "policjanci byli świetnie ubrani"... Przecież policjanci na służbie są w mundurach, mundury zaś - są w zasadzie jednakowe. Mówienie zatem o "świetnych" toaletach policjantów jest tu wyraźnym znakiem, wskazaniem na coś niezwykłego. Co aż tak wyróżniało - w stroju - opolskich policjantów? Co naprawdę krytycznego dnia mieli na sobie: kominiarki? maski Zorro? wyzywające peruki? wykwintne peniuary i tiurniury? Nie wiemy, nie wiemy zatem, dlaczego Grzegorz Kolodko zdecydował się na desperacka ucieczkę. Nie wiemy tez, jak ona - ucieczka - przebiegała ani jaki był przebieg pościgu.

O co chodziło policjantom? Czy tylko o "zabezpieczający pilotaż"? Dlaczego wystąpili zatem z taka pompa? A może, po prostu, miasto Opole postanowiło wyjątkowo serdecznie i uroczyście przywitać dostojnego gościa? Swego najwybitniejszego gościa od czasu triumfalnego wjazdu do miasta - na Festiwal Polskiej Piosenki w 1972 roku - Krzysztofa Krawczyka? Dlaczego Grzegorz Kolodko umknął przed tym powitaniem? Dlaczego zrobił to władzom miasta i oczekującym mieszkańcom? Jak mógł coś takiego zrobić opolskim dzieciom?!

W tym momencie z mrocznych głębin pamięci przychodzi do mnie niezwykle wyrazisty obraz, wspomnienie intensywne, jakby to było wczoraj. Wspomnienie sprzed trzydziestu paru lat, kiedy to do mojego rodzinnego miasta miała uroczyście wjechać ulubienica dzieci całego świata Walentyna Tierieszkowa. W stutysięcznym, podnieconym tłumie, z chorągiewką i łodyżką tulipana w omdlałej rączce czekałem na sławną kosmonautkę i ja - chłopczyk maleńki i chorowity, ale nad wyraz pogodny i beztroski (nie znałem jeszcze wtedy Mariana...). I wreszcie, po wielogodzinnym oczekiwaniu w potwornym upale - ujrzałem ja. Mignęła mi - w ślicznej, błyszczącej niklem, ogromnej jak lotniskowiec limuzynie marki Czajka, i w milicyjnej eskorcie na kosztownych pojazdach - ulubienica dzieci całego świata Walentyna Tierieszkowa!

Do dziś pamiętam i będę pamiętał do śmierci, jak mocno i radośnie zabiło wtedy moje małe serduszko, z jakim uniesieniem, aż do zdarcia gardełka, długo jeszcze krzyczałem: Wala! Wala! Wala! I dlatego potrafię sobie wyobrazić, jak straszliwy zawód, jak potworna, nie do naprawienia krzywdę, kładącą się ponurym cieniem na cale moje przyszłe życie, wyrządziłaby mi wtedy Walentyna Tierieszkowa, gdyby jej Czajka zgubiła eskortę na pierwszym zakręcie i umknęła, nie pozwalając mi ujrzeć - opromienionej sławą wielkich czynów ulubienicy dzieci całego świata.

Owszem, Grzegorz Kolodko nie jest być może ulubienica dzieci całego świata, daleko mu, pod każdym względem, do Walentyny Tierieszkowej. Ale dlaczego zrobił to opolskim dzieciom?! Nic go nie usprawiedliwia. Nie widzę żadnego logicznego i sensownego powodu tego czynu.

Więc - buntownik bez powodu? Nowy polski James Dean? Jak bohater słynnego kultowego filmu z lat 70. pt. "Znikający punkt" - noszący notabene nazwisko Kowalski - który, także właściwie bez żadnego celu i racjonalnego powodu, ucieka samotnie autem przez cala Amerykę; ucieka przed policja w kosztownych pojazdach, przed całym światem...

Bronisław Maj

Z powrotem